
Czasem odnoszę wrażenie, że organizacje powołują biura architektoniczne, ale w skład takiego biura wchodzą osoby na takich stanowiskach, które nie mają realnego wpływu na wyznaczanie kierunków rozwoju, czy też sposobów rozwiązywania problemów organizacji. W takiej sytuacji kierownictwo może być przeświadczone o tym, że wykorzystuje najlepsze narzędzia oraz, że zrobiło wszystko, co jest niezbędne do tego, żeby panować nad architekturą.
A jak to wygląda w praktyce?
W rezultacie zadania polegające na tworzeniu i pielęgnacji architektury korporacyjnej są realizowane z niskim priorytetem, bo najważniejsza jest bieżąca praca przy realizacji projektów. Tradycyjnie projekty są postrzegane jako najważniejsze, gdyż to one zwiększają konkurencyjność na rynku i przekładają się na realne dochody.
Jeśli jednak architekt nie ma czasu i możliwości spojrzeć na organizację "z lotu ptaka", to może nie zobaczyć, wad, którymi takie projekty mogą być obarczone.
Może zatem warto przypominać o korzyściach płynących z architektury korporacyjnej?
+Andrzej Sobczak pisze w następujący sposób o roli architektów:
Zastanawiam się, czy architektów korporacyjnych nie można porównywać do lekarzy organizacji, a narzędzia którymi oni (tj. architekci) posługują się (tj. modele, symulacje, analizy…) do przyrządów medycznych (dzięki nim można wykazać/udowodnić “chorobę” organizacji i doradzić odpowiednie “leczenie”). Taki architekt / lekarz organizacji prowadziłby diagnostykę problemów organizacji, a następnie zalecał odpowiednią kurację :).
Myślę, że świetną ilustracją do tego jest również poniższy filmik pokazujący w humorystyczny sposób po co jest potrzebny architekt.
Jestem zachwycona tym, co czytam tu od 4 godzin !!!!! dzięki. JESTEŚ WIELKI
OdpowiedzUsuńMarzena